 
  Beata Rajba
 Beata RajbaBycie rodzicem w cyfrowym świecie to sztuka ciągłego balansowania między swobodą i zaufaniem, a kontrolą. Internet niesie ze sobą zagrożenia, ale też otwarcie na świat i obietnicę rozwoju, zaś sztuczna inteligencja dodaje do tego zarówno bezproduktywne wyręczanie, jak i zupełnie nowe możliwości wykorzystania.
Dzisiejsze dziecko spędza średnio w Internecie 5 godzin i 36 minut dziennie, o dwie godziny dłużej, niż jeszcze 10 lat temu. 1 na 8 nastolatków jest od niego uzależniony, a 1 na 3 prezentuje pewne objawy mogące świadczyć o uzależnieniu, na przykład FOMO (lęk, że coś ich omija, gdy są offline).
Nie są to jednak jedyne zagrożenia czyhające w Internecie. Większa dostępność AI przekłada się na nowe formy cyberprzemocy, polegające na rozsyłaniu czy umieszczaniu w sieci przerobionych zdjęć, materiałów filmowych czy głosowych wykorzystujących wizerunek dziecka. W badaniu przeprowadzonym z moją pomocą przez Bartosza Głowackiego w szkołach aglomeracji wrocławskiej, takiej formy cyberprzemocy doświadczyła aż 1/3 nastolatków!
Rolą rodzica jest w tym wypadku zarówno edukacja, jak i kontrolowanie, jednak wyważone. Najwięcej zachowań ryzykownych w sieci podejmują dzieci, których rodzice nie kontrolują w ogóle, i te, które są kontrolowane nadmiernie. Nic dziwnego - kontrola, ograniczanie, presja rodzi opór psychiczny, a ten jest szczególnie nasilony u nastolatków, dla których różne formy buntu są etapem rozwoju. Zachowania ryzykowne staja się wówczas „owocem zakazanym” i wyzwaniem jednocześnie.
Z pomocą przychodzą oczywiście aplikacje kontroli rodzicielskiej, które pozwalają ograniczyć dostęp do nieodpowiednich stron czy aplikacji, a także liczbę godzin spędzonych z komórką. Ma je już 46% rodziców i bardzo słusznie, w końcu ponoszą oni odpowiedzialność finansową i prawną za zachowania dziecka w sieci.
Nie zastąpią one jednak przygotowania do życia w czasach, w których świat cyfrowy coraz bardziej nakłada się na ten realny. Podstawą jest edukacja odnośnie zagrożeń w sieci i powolne oddawanie dziecku pewnego zakresu wolności „na próbę”. Zasady są dwie: zamiast wykładu dialog, z pytaniami „co możesz zrobić, żeby uniknąć zagrożenia?” i umówienie się, że bez względu na wstyd dziecko przyjdzie do nas z ewentualnym problemem. Młody człowiek doskonale nauczy się bezpiecznych zasad użytkowania sieci, jeśli będzie np. uczył seniora czy młodsze rodzeństwo.
Kolejne wyzwanie, jakie stawia przed rodzicem rozwój technologii, to zapewnienie dziecku czegoś, co odciągnie je od wielogodzinnego scrollowania. Na pierwszy rzut oka zadanie wydaje się proste: 65% młodych ludzi często lub bardzo często czuje się samotne, wiec dobra jakość relacji, rozmowa, uwaga, wspólne pasje powinny być dla nich ciekawsze niż Internet.
Niestety rodzic nie zawsze jest w stanie rozwiać samotność dziecka, które z każdym rokiem życia coraz bardziej potrzebuje towarzystwa rówieśników. Co gorsza, prawdziwe życie, z jego obowiązkami, rutyną, brzydką pogodą i innymi mankamentami blaknie wobec „fastfoodowych”, szybkich, łatwych i przyjemnych relacji i rozrywek, które oferują media społecznościowe. Dzieci i młodzież często biorą lajki za wyraz sympatii i akceptacji, szukają w sieci przepisu na życie i możliwości zaprezentowania siebie w lepszym świetle, a zjawisko to nasila się, gdy relacje w domu stają się trudne.
Wreszcie wyzwaniem wychowawczym jest sama obsługa AI. Młodzież ma tendencję do nadużywania sztucznej inteligencji w uciążliwych wyzwaniach szkolnych, co sprawia, że nie zdobywa i nie przyswaja wiedzy. Tego nie zmienimy, to problem systemowy, który z czasem będzie musiał doprowadzić do reformy szkolnictwa. Znacznie większym problemem jest bezkrytyczna wiara w informacje uzyskane za pomocą AI.
Tymczasem Chat uczy się na ogólnodostępnej wiedzy z Internetu, bywa, że halucynuje (czyli wymyśla odpowiedzi) albo podaje odpowiedzi nieprawdziwe. Wreszcie jego interaktywność oszukuje nasz mózg, który buduje ze sztuczną inteligencją jednostronną relację i ulega wrażeniu, że jest ona empatyczna czy przyjacielska.
Rolą rodzica jest przede wszystkim uświadomienie dziecku, że nie ma jednej sztucznej inteligencji, a wiele dedykowanych programów, z których niektóre mogą lepiej służyć w konkretnych zadaniach, niż chat. Powinien też spróbować nauczyć dziecko krytycznej analizy zarówno treści dostarczanych przez AI, jak i sposobów, w jakie nasz mózg nas oszukuje, widząc w algorytmie umysł, zainteresowanie, akceptację czy nawet emocje.
Gdyby można było podsumować wyzwania stojące przed rodzicem w dobie wszechobecnego Internetu i AI, można by je sprowadzić do jednego słowa: przewodnik, który zwraca uwagę na zagrożenia, chroni, ale też uczy, jak bezpiecznie korzystać i co można osiągnąć z pomocą AI, tworząc podstawy pod kompetencje, które za parę lat będą absolutnie kluczowe na rynku pracy. Jest to niełatwe, wręcz karkołomne zadanie dla przedstawicieli pokolenia, które dorastało na trzepaku i boisku. Bywa, że rodzic zamiast przewodnikiem, staje się towarzyszem dziecka, odkrywającym cyfrowy świat wraz z nim. Ważne tylko, by nie zostawał zbytnio w tyle…