 
  Aleksandra Belta-Iwacz
 Aleksandra Belta-IwaczWyobraź sobie poranek, w którym słyszysz dzwoniący budzik twojego dziecka, ale ono samo na niego nie reaguje, leży nieruchomo pod kołdrą. Mówisz „czas wstawać”, ale ono nie reaguje. I to nie dlatego, że jest zaspane. Z jego ust pada: „boli mnie brzuch”, „jest mi niedobrze”, „nie chcę dziś iść do szkoły”. To nie pierwszy raz. W łazience długo myje zęby, potem krąży po domu bez celu, marudzi przy śniadaniu. W końcu rusza do drzwi z pochyloną głową, milczące, jakby niosło na plecach coś dużo cięższego niż szkolny plecak.
Brzmi znajomo? Wielu rodziców dzieci w wieku szkolnym obserwuje podobne sceny, choć nie zawsze potrafi powiązać je z tym, co naprawdę dzieje się z ich dzieckiem. Szkolny stres bywa przydatny mobilizujący do działania, np. nauki przed sprawdzianem, potrafi jednak być też obciążający i z dnia na dzień odbierać radość z nauki i pewność siebie.
Ten artykuł powstał po to, by pomóc Ci jako rodzicowi rozpoznać stres u dziecka i odpowiednio na niego reagować - z uważnością, spokojem i empatią. Nie zawsze musisz widzieć co robić, ale możesz być tą osobą, która zobaczy, usłyszy i da dziecku poczucie bezpieczeństwa wtedy, kiedy najbardziej będzie go potrzebować.
Czasem wszystko wygląda „normalnie”. Dziecko chodzi do szkoły, przynosi oceny, czasem narzeka, ale przecież kto nie narzeka! A jednak coś się zmienia. Coraz częściej boli je brzuch, zawsze rano. Zasypia później niż zwykle, wierci się, wstaje zmęczone. Zamyka się w swoim pokoju, nie chce rozmawiać. A może przeciwnie - wybucha złością, rzuca książkami, mówi, że nienawidzi szkoły i wszystkich dookoła. Kiedy próbujesz zapytać, co się dzieje, wzrusza ramionami albo mówi: „I tak mnie nie zrozumiesz”.
Objawy stresu u dzieci rzadko są jednoznaczne. Zamiast „jestem przeciążony” usłyszysz „mam w nosie szkołę”. Zamiast „boję się klasówki” – „to wszystko jest bez sensu”. Ciało również mówi: nudności, napięte mięśnie, przyspieszony oddech, tiki nerwowe, problemy ze snem. Zachowanie się zmienia – dziecko zaczyna unikać szkoły, zapomina o zadaniach, traci motywację albo wręcz przeciwnie: obsesyjnie kontroluje każdy szczegół, bo tylko wtedy czuje się bezpiecznie.
Dlatego tak ważne jest, by jako rodzice nauczyć się czytać między wierszami. Patrzeć nie tylko na to, co dziecko mówi, ale i jak się zachowuje. Zmiana rytmu snu, unikanie szkoły, pogorszenie nastroju, niechęć do kontaktów – to nie są „humory” ani „lenistwo”. To często sposoby radzenia sobie z przeciążeniem, które przekracza możliwości młodego układu nerwowego. Nie chodzi o to, by panikować przy każdej zmianie. Ale warto być uważnym.
Wyobraź sobie, że codziennie idziesz do pracy z bólem brzucha, bo boisz się, co dziś się wydarzy. Twój szef patrzy na Ciebie krytycznie, współpracownicy oceniają każdy Twój ruch, a na koniec dnia dowiadujesz się, że musisz w domu przygotować jeszcze dwa raporty, bo inaczej poniesiesz konsekwencje. I tak dzień po dniu, przez miesiące. Brzmi jak scenariusz wypalenia zawodowego? Dokładnie tak. I to właśnie doświadcza wielu dzieci i nastolatków – tylko że ich „pracą” jest szkoła.
Przewlekły stres działa na młody organizm i psychikę z ogromną siłą. Zaburza sen, odporność, apetyt, koncentrację. Dziecko staje się coraz bardziej zmęczone, rozdrażnione, zamknięte w sobie lub przeciwnie – stale pobudzone i wybuchowe. Wyczerpany układ nerwowy zaczyna działać na autopilocie, pojawia się nadwrażliwość na bodźce, trudność z regulacją emocji, problemy z pamięcią i nauką.
To, co w pierwszym etapie było „tylko” stresem, z czasem może przerodzić się w poważniejsze trudności. Często obserwujemy spadek samooceny - dziecko zaczyna wierzyć, że „nie nadaje się”, „jest gorsze”, „i tak mu nie wyjdzie”. Traci chęć do działania, bo każdy wysiłek kojarzy mu się z napięciem i porażką.
Warto też pamiętać, że dzieci często nie łączą swoich objawów ze stresem. One po prostu czują się „źle”, „dziwnie”, „nie chcą tak żyć”. Dlatego to my, dorośli, musimy zbudować most między tym, co widzimy, a tym, co się naprawdę dzieje. Przewlekły stres to nie etap dorastania, który „trzeba przetrwać”. To realne obciążenie, które – jeśli zostanie zlekceważone – może na długo wpłynąć na rozwój emocjonalny, relacje i zdrowie dziecka. Ale zauważony i potraktowany z empatią, może być też punktem zwrotnym. Momentem, w którym dziecko uczy się, że nie musi wszystkiego dźwigać samo.
Wyobraź sobie, że Twoje dziecko wraca do domu po całym dniu w szkole. Wchodzi do przedpokoju, rzuca plecak, wzdycha, nie patrzy w oczy. W jednej chwili stajesz na rozdrożu - możesz zapytać: „Znowu nic nie zrobiłeś?”, albo: „Widzę, że jesteś zmęczony – chcesz chwilę odpocząć, czy pogadamy?”. Ta różnica może zadecydować, czy dziecko zamknie się w sobie, czy pozwoli Ci zajrzeć do swojego świata.
Wsparcie w stresie nie polega na tym, żeby wyręczać. Chodzi o towarzyszenie, organizowanie bezpiecznego rytmu dnia i pomaganie w budowaniu emocjonalnej odporności.
Stwórz bezpieczną przestrzeń w domu
To nie musi być perfekcyjny pokój z pastelowymi ścianami. Chodzi o atmosferę – dom jako miejsce, gdzie dziecko może być sobą, nie musi się „spinać”, gdzie może odpocząć, pogadać albo pomilczeć. Unikaj wypytywania zaraz po szkole – dzieci często potrzebują chwili ciszy, zanim otworzą się na rozmowę. Wprowadź rytuały, które budują poczucie bezpieczeństwa: wspólny posiłek, wieczorne „5 minut tylko dla Ciebie”, planszówka w piątek. Małe rzeczy mają wielką moc.
Monitoruj obowiązki, ale nie kontroluj
Dzieci i nastolatki – nawet te bardzo samodzielne – potrzebują struktury. Regularne sprawdzanie dziennika elektronicznego np. eduVulcan, może pomóc Ci być na bieżąco z tym, co dzieje się w szkole. Ale zamiast rozliczać, użyj tych informacji, by rozmawiać. Zamiast: „Masz jedynkę z matmy, co to ma znaczyć?”, spróbuj: „Widzę, że coś poszło nie tak. Chcesz razem pomyśleć, jak się przygotować następnym razem?”.
Emocjonalne wsparcie to nie „naprawianie”
Kiedy dziecko mówi: „Boję się sprawdzianu”, rodzic często odpowiada: „Nie masz się czego bać!”. A to, czego naprawdę dziecko potrzebuje, to potwierdzenia, że jego emocje są zrozumiałe. Powiedz: „To normalne, że się stresujesz. Dużo Ci zależy, prawda?”. Takie słowa obniżają napięcie, zamiast je podnosić.
Unikaj porównań i „motywowania przez strach”
Słowa w stylu: „Zobacz, Kasia jakoś daje radę” czy „Jak się nie weźmiesz do roboty, to nic z Ciebie nie będzie” nie motywują - pogłębiają poczucie winy i bezradności. Zamiast tego wspieraj proces, nie tylko efekt. Doceniaj wysiłek, nawet jeśli wynik nie jest idealny. Pokaż, że porażka to nie koniec świata, tylko etap w nauce radzenia sobie z trudnościami.
Bądź obecny
Młodzież potrzebuje przestrzeni, ale też świadomości, że rodzic jest. Nie tylko wtedy, gdy są dobre oceny, ale zwłaszcza wtedy, gdy coś nie idzie. Czasem wystarczy krótkie: „Jestem, jakbyś czegoś potrzebował”. Dziecko nie zawsze skorzysta od razu, ale będzie wiedziało, że ma się gdzie zwrócić.
Są sytuacje, w których naturalne rodzicielskie wsparcie to za mało. Dziecko mierzy się z napięciem, które przekracza jego możliwości regulacji, a stres zaczyna wpływać na jego zdrowie, funkcjonowanie i relacje. W takich momentach warto nie zwlekać z sięgnięciem po pomoc specjalisty - psychologa, terapeuty, psychiatry dziecięcego. Im wcześniej, tym lepiej.
Oto krótka lista sygnałów, które powinny Cię zaniepokoić:
Jeśli widzisz choć jeden z tych sygnałów, nie zostawiaj tego „na potem”. To nie jest porażka wychowawcza, to naturalna potrzeba wsparcia w trudnym momencie. Pomoc psychologiczna może być dla dziecka i rodziny punktem zwrotnym, który przywróci równowagę i wzmocni relacje. Czasem wystarczy kilka spotkań, czasem potrzebny jest dłuższy proces – ale zawsze to inwestycja w zdrowie, której nie warto odkładać.
Czasem wystarczy kilka spotkań, czasem potrzebny jest dłuższy proces – ale zawsze to inwestycja w zdrowie, której nie warto odkładać.
Dziecko nie zawsze powie Ci wprost: „Mamo, Tato, nie daję rady”. Częściej pokaże to zachowaniem, ciałem, emocjami, które na pierwszy rzut oka mogą wyglądać jak lenistwo, złość albo „bunty”. Ale za tym wszystkim często stoi coś głębszego – napięcie, które rośnie, bo świat szkolny bywa wymagający, głośny, pełen presji i oczekiwań.
Twoja rola jako rodzica nie polega na tym, żeby rozwiązać wszystkie problemy, przewidywać każdy stres czy perfekcyjnie wspierać. Chodzi o bycie blisko - na serio, z uwagą, bez oceniania. Chodzi o gotowość, by słuchać, obserwować i dawać dziecku sygnał: „Jesteś ważny. Nie musisz radzić sobie sam”.
Szkoła to tylko część życia, nie cała jego treść. Najcenniejsze, co możesz dać swojemu dziecku, to poczucie, że w domu nie musi zasługiwać na miłość, że może odpocząć, popełniać błędy i mieć gorszy dzień. Bo właśnie w takim środowisku dzieci uczą się, jak regulować emocje, rozpoznawać swoje potrzeby i – z czasem – radzić sobie ze stresem w sposób zdrowy i dojrzały.